Załoga Pietrzak / Salamon na mecie Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Śląska 2013

Igor Pietrzak: „Z chwilą, gdy ostatnia załoga przejechała metę Rajdu Jastrzębskiego zakończyły się także Rajdowe Samochodowe Mistrzostwa Śląska. Dla naszej załogi nie jest to jeszcze koniec sezonu, ale to najlepsza chwila, żeby jeszcze na gorąco podsumować przebieg czterech ciekawych rajdów. Pierwszym naszym startem na Śląsku był Rajd Mikołowski. Od tego rajdu tak naprawdę wszystko zaczęło się tak na poważnie. Jak to zwykle bywa w debiucie, było sporo stresu i jeszcze więcej nowych wyzwań. Nie wiedzieliśmy „jak to się je”, ale z każdym przejechanym kilometrem jazda dawała nam coraz więcej przyjemności. Dużo popracowaliśmy nad opisem trasy i to doświadczenie było bezcenne. Priorytetem było dla nas nie tylko zbieranie doświadczenia, ale przede wszystkim dojechanie do mety i ten plan udało się zrealizować. W licznej i mocnej klasie K5 wywalczyliśmy 9. miejsce.

Po Rajdzie Mikołowskim byliśmy pod dużym wrażeniem Mistrzostw Śląska i poziomu rywalizacji, więc z dużą przyjemnością stanęliśmy na starcie Rajdu Bocheńskiego. Jeszcze długo przed rajdem docierały do nas opinie, że będzie on dużo trudniejszy niż poprzednia runda. Na zapoznaniu sami przekonaliśmy się, że rzeczywiście tak będzie Trasy bardzo wymagające, szybkie, techniczne, zakręty idące przez szczyty gdzie trzeba jechać całkowicie na opis – tak w skrócie można opisać konfigurację trasy, jakie przygotowali organizatorzy. Pogoda też nam nie sprzyjała, ponieważ przez kilka poprzednich dni ciągle padało. Dobór opon i warunki na trasie były jedną wielką loterią. Dużo błota wywalonego z cięć na drogę, a już po zapoznaniu z trasą na drodze zrobiło się lodowisko, więc trzeba było jechać dosyć rozważnie. Strome zjazdy w dół, bardzo ciasne podjazdy w górę, rewelacyjne trasy. Rajd był ogromnym wyzwaniem, myślę, że nie tylko dla nas, ale była to też doskonała szkoła. Było ciężko, ale ten rajd wspominamy najlepiej. Świetna organizacja, bardzo fajna i widowiskowa próba wytyczona przez centrum miasta. Niestety nie obyło się też bez przygód. Na OS4 o mało, co nie zakończylibyśmy rajdu. Na szybkiej partii podbiło nam tył auta i przy koło 100 km/h wpadliśmy bokiem do rowu. Udało się szybko z niego wydostać, ale wyrzuciło nas na drugą stronę drogi, gdzie też czekał na nas rów. Było gorąco, ale sytuację udało się opanować. Straciliśmy kilka sekund, ale ważne, że jechaliśmy dalej. Ostatecznie do podium w klasie zabrakło niecałych 7 sekund (8 miejsce w generalce). Taki progres bardzo nas cieszył. Dzięki temu wynikowi

zdobyliśmy brakujące punkty do licencji R1, więc po Rajdzie Bocheńskim byliśmy podwójnie  zadowoleni.

Trzecim dla nas rajdem okręgowym był Rajd Tyski, wyjątkowy pod tym względem, że wystartowaliśmy już w klasie Gość, która była bardzo mocno obsadzona, ponieważ dużo załóg, tak jak i my potraktowało ten rajd jak trening przed Rzeszowskim. Nie da się ukryć, że po odcinkach z Rajdu Bocheńskiego trasa trzeciej rundy RSMŚl była prosta technicznie. Długa prosta, zakręt 90 stopni, prosta, zakręt 90 stopni, prosta…, ale w żadnym razie nie podeszliśmy do rajdu mniej zaangażowani. Konfiguracja odcinków była problemem, a to dlatego, że takie trasy zupełnie nie pasowała pod nasze Clio - z zakrętów wychodziliśmy na niskich obrotach, gdzie auto „muliło”, a każdy taki moment to duża strata. Rajd Tyski był jednak wyzwaniem z jeszcze jednego powodu. Po raz pierwszy zdarzyło nam się jechać w takim upale. Trzydzieści stopni na zewnątrz dla nas było luksusem, bo w rajdówce mieliśmy jakieś 52 stopnie, a to wszystko w długiej bieliźnie, kombinezonach, kaskach. Litry wypitej wody, pot ściekający po czole szczypiący w oczy, a nawet mokre od potu notatki. Kto tego nie przeżył temu trudno coś takiego sobie wyobrazić. Ale to ponownie dobra szkoła i lekcja na przyszłość.

W ten sposób doszliśmy do wydarzeń z ostatniego weekendu. Rajd Jastrzębski rozgrywany po raz pierwszy był sporą zagadką nawet dla miejscowych zawodników. Na zakończenie cyklu organizator przygotował nam bardzo specyficzne trasy, nierówne asfalty, dużo wybić i odciążających szczytów. Zawieszenie, w które wyposażone było nasze Clio w żaden sposób nie spisywało się w tych warunkach. Nie mieliśmy prawdę mówiąc żadnej przyjemności z jazdy, a na to głównie liczyliśmy przed startem. Musieliśmy odpuszczać nawet na prostych, bo auto podskakiwało i było nieprzewidywalne. Latało od lewej do prawej i głównie, co robiliśmy to walka, żeby utrzymać się na drodze. Wróciliśmy „na tarczy”, a irytujące jest to tym bardziej, że odcinki i cały rajd były bardzo dobrze zorganizowane. Przekonaliśmy się bardzo dobitnie, jakie rzeczy trzeba w aucie poprawić.

Podsumowując wszystko na koniec bardzo się cieszę, że udało nam się zaangażować w ten cykl, ponieważ z rajdu na rajd walka robiła się ciekawsza, a obsada coraz mocniejsza. Przy tej okazji dziękuje jeszcze naszemu głównemu partnerowi firmie Inex24.pl, naszemu zespołowi i mechanikom oraz wszystkim, którzy mieli swój wkład w nasze starty, a przede wszystkim kibicom. Dziękujemy też w imieniu całego zespołu organizatorom i rywalom, z którymi walka na odcinkach dała nam ogromną przyjemność i bezcenną naukę.